Rzeczywistość zewnętrzna i wewnętrzna


Istnieje świat… Dookoła nas… Jakie to oczywiste…

 

Codziennie rano wstajesz, podążasz znanymi ścieżkami, zgodnie z rutyną,

według wzorów powstałych gdzieś, kiedyś…


Wiesz, jak z grubsza będzie wyglądał twój dzień, znasz drogę do pracy,

miejsca i ludzi, których spotkasz.

Czasem coś Cię zaskoczy, ale szybko dopasowujesz się do sytuacji.

Jesteś przecież myślący i elastyczny.

Zapytany, bez trudu odpowiesz na pytania, co robiłeś, co widziałeś, co robili inni..

 

Ale każdy z nas ma też swój świat wewnętrzny, świat swoich myśli, wrażeń, reakcji na zachowania innych,

naszych nie słyszanych przez innych monologów albo i dialogów, odgrywanych w myślach rozmów,

wyobrażeń na temat przyszłości, wracających do nas wspomnień.

 

Podczas każdej rozmowy tylko część naszych myśli wydostaje się z nas w postaci słów,

reszta zamienia się w naszą prywatną wewnętrzną rozmowę

o wielu swoich odczuciach nie mówimy innym, że nam dobrze i miło, że właśnie nam się zrobiło przykro,

że boimy się lub jesteśmy pełni złości.

Często nie dzielimy tego świata z nikim. Ludzie dookoła nas także nie mówią co myślą i czują.

 

I mozna powiedzieć, że to normalne, że gdybyśmy powiedzieli wszystkim co myślimy to by dopiero było..

Ten wewnętrzny świat jest duzo bardziej naładowany emocjami, od miłości aż po nienawiść i strach.

W swoich myślach jesteśmy duzo bardziej krytyczni, rozzłoszczeni, niepewni.

Pokrywamy to maską zadowolenia, obojetności, siły, złości czy krytycyzmu.

 

Ponieważ mówimy tak niewiele z tego co myslimy zakładamy, że inni także choć nie mówią

są bardziej krytyczni – zatem obawiamy się ich opinii. Ponieważ się czujemy oceniani a łatwo jest nas urazić

zaczynamy się bronić. Obrona przyjmuje nierzadko formę ataku lub krytyki.

 

Milczymy także często gdy jest nam miło i przyjemnie bo nie chcemy odsłonić tej części siebie,

nie chcemy wyjść na tego, któremu zależy, wydaje nam sie, że to wyraz słabości.

 

Sprawia to, że w dużej mierze czujemy się zawsze trochę inni od innych,

troche samotni, gdy z tym całym naszym wewnetrznym życiem zostajemy sami.

Nawet bliskich osób nie dopuszczamy do naszego wnętrza.

No własnie, bliskich. Czy one w takich chwilach są nam naprawde bliskie?

 

Nierzadko wybieramy zajmować się tym co na zewnątrz albo sprawami innych bo tak jest łatwiej.

I bezpieczniej. Tak nam to weszło w nawyk, że nawet nie zwracamy na to uwagi, że wciąż jesteśmy uwagą przy innych.

ona powiedziała, on zrobił a potem zdarzyło się to lub tamto…

 


Dziecko znów zostawiło ubrania w łazience, w pracy ktoś powiedział coś niezbyt przyjemnego,

ktoś nie dotrzymał słowa, ktoś miał pretensje, ktoś wyglądał dobrze albo kiepsko.

Dlaczego te same zdarzenia jednego dnia traktujesz lekko,

a drugiego jest Ci przykro  albo nie powstrzymujesz się od złośliwych komentarzy?

 

Powiesz, że byłeś w złym nastroju, ale właściwie dlaczego? 

Jak sam siebie rozumiesz?

Czy wychodzisz poza "bo ona powiedziała, bo wczoraj miałem ciężki dzień, bo to głupio wygląda.."?

 

Co lub kto w Twoim wewnętrznym świecie o tym decyduje?

Czy rozumiesz swój wewnętrzny krajobraz?  Czy poruszasz się po nim równie łatwo jak po świecie zewnętrznym?

Wyobraź sobie, jakie to ważne i ciekawe zacząć obserwować,

co się dzieje w Twoim wewnętrznym świecie.

 

A jaka to wolność i bezpieczeństwo móc otwarcie mówić o swoich przeżyciach, rozumieć je,

od tego zreszta zaczyna się szacunek do siebie i nie bycie samotnym swoim wewnętrznym świecie.

To tylko na poczatku jest trudne.

Jakie to uwalniające od lęków, napięć, wstydów i smutków…