Powódź szczęścia w social media
Twitter, Instagram, Facebook wszystkie emitują „pasma szczęścia”, bo w Internecie wszyscy chcą się czymś pochwalić – pierwszym krokiem dziecka, zaręczynami, obronionym tytułem na studiach, a nawet tak trywialnymi kwestiami jak udany lunch z przyjaciółmi, pięcioma minutami w ciszy przy ulubionej kawie lub ładnym strojem. Dzień po dniu, nie tylko odbieramy tysiące zdjęć, ale i statusów czy nawet rozwlekłych wyznań użytkowników social media. Po jakimś czasie sami ulegamy trendowi wymuszonej pozytywności. Dzięki Facebookowi możemy rzeczywiście utrzymywać kontakty z większą grupą znajomych niż normalnie byłoby to możliwe, a LinkedIn pozwala nam budować swój wizerunek jako pracownika lub pracodawcy. Instagram z pewnością wzbogaca nas wizualnie, bo rzeczywiście można znaleźć tam fotograficzne arcydzieła lub po prostu ładne zdjęcia, a Twitter pozwala nadążać za bieżącymi informacjami ze świata.
Krystine Batcho z Lemoyne College uważa, że social media pozytywnie wzbogaciło nasze życie, ale ma także swoje mroczne strony, których na co dzień nie zauważamy. Twierdzi, że nasze interakcje z innymi ludźmi stały się bezosobowe, a dystans między rozmówcami jest o wiele większy niż w trakcie normalnej rozmowy twarzą w twarz, podczas której zachowujemy się zgoła inaczej niż podczas komunikowania się za pomocą social media. Niepokoić może też możliwość uzależnienia się od mediów społecznościowych.
Dlaczego korzystamy z social media?
Powodów dla których korzystamy z np. Facebooka jest wiele. Kiedy już zaspokoimy swoje podstawowe potrzeby, do głosu dochodzą te bardziej złożone jak potrzeba akceptacji w danej grupie, szacunku okazywanego przez innych, a także prestiżu, a jak wiadomo pragnienie uwielbienia zamienić się może w łatwością w pogoń na facebookową lub instagramową sławą. Większość, jeżeli nie wszystkie media społecznościowe dają użytkownikowi możliwość utworzenia własnego profilu, utworzenia własnej sieci kontaktów oraz obserwowanie profili i list swoich znajomych. Ludzie mogą więc zrealizować za pomocą Facebooka dwie wyższe potrzeby z piramidy Maslowa – uznanie i przynależność.
To właśnie należenie do grup, działalność charytatywna, świadomość bycia obserwowanym na profilu i możliwość obserwowania innych poprawia samopoczucie człowieka korzystającego z social media. Problem pojawia się, kiedy zamiast ułatwiać nam kontakt i uzupełniać relacje budowane offline, media społecznościowe zaczynają zastępować nam związki budowane w rzeczywistości, gdyż tak naprawdę dialog prowadzony w sieci lub informacje tam zamieszczane rzadko są tak wartościowe jak te informacje, które zyskujemy rozmawiając tu i teraz, twarzą w twarz.
Ja? Pff, tylko to co najlepsze!
O tym jak korzystamy z social media, żeby budować swój wizerunek mówi pionierka badań nad Internetem Sherry Turkle. Zwraca uwagę na to, że informacje, obrazy i opisy, które są nam prezentowane na Facebooku czy Instagramie nie są prawdziwe, a właściwie są, ale informacje i wspomnienia, którymi się dzielimy są silnie wyselekcjonowane – winna temu jest nasza niska samoocena. Na porannych zdjęciach naszych koleżanek w śnieżnobiałej pościeli te zwykle są już w pełnym makijażu i po prysznicu, ktoś inny przesyła zdjęcia na plaży w promieniach słońca, jeszcze inna osoba pokazuje się jako pewną siebie, podczas przerwy w konferencji. Pasmo szczęścia płynie nieprzerwanie.
Niektórzy z nas czują się nieswojo, kiedy nie podzielą się swoimi przeżyciami z innymi – to tzw. „fear of missing out”, boimy się wypaść z obiegu. W końcu chcemy, żeby wszyscy komentowali i wiedzieli, jak dobrze nam się powodzi. Sami też chcemy komentować, napisać coś zabawnego, wzbudzić zainteresowanie swoją osobą, dać innym znać, że śledzisz ich poczynania. Co chwilę zerkamy w telefon, żeby sprawdzić, czy nie zdarzyło się coś wyjątkowego. Czy to już uzależnienie?
Twitter – wiele portali informacyjnych w jednym, Facebook – alternatywna rzeczywistość.
Różne media społecznościowe są też najwidoczniej dla różnych ludzi. Badacze z University of Manchester zauważyli, że użytkownicy Facebooka wykazują inne cechy psychiczne, niż na przykład użytkownicy Twittera. Ci pierwsi wykazują wyższy poziom neurotyczności i potrzeby utrzymywania kontaktów społecznych niż drudzy – Facebook jest dla nich narzędziem radzenia sobie z samotnością. W rzeczywistości korzystanie z niego w celu wygrania walki z samotnością może nie być najlepszym pomysłem. Przeglądając profile nie widzimy ludźmi takimi jacy są, tylko takimi, jakimi chcieli by być. Rozmawiając przez chat nie rozmawiamy też w ten sam sposób co na żywo – nie widzimy się, nie możemy odczytywać swoich emocji, mamy mnóstwo czasu, żeby zastanowić się co chcemy powiedzieć i skorzystać z możliwości manipulacji innymi.
Facebook jest groźny szczególnie dla osób w młodym wieku, które zaczynają korzystać z social media w momencie, w którym kształtuje się nasz charakter i samoocena. Młodzież korzysta z Facebooka, żeby zyskać poczucie akceptacji w swojej grupie, czy wpasowują się w normy społeczne, czy ciekawią lub inspirującą inne osoby w podobnym wieku. Temu służą tzw. lajki, serduszka na Instagramie, funkcje obserwowania ulubionych stron.
Nie daj się – żyj!
Chociaż badania prowadzone przez specjalistów Indiana University wykazały, że wchodzenie na profil i dokonywanie w nim zmian, udostępnianie zdjęć, itd. rzeczywiście jest w stanie poprawić humor użytkownika, warto zauważyć, że gorsze samopoczucie i potrzeba działania na portalu wynikają z stałego śledzenia nieskazitelnych autoprezentacji innych osób. Stałe dbanie o dobry wizerunek jest męczące i wyniszczające dla ludzkiej psychiki. Trzeba pamiętać, że chociaż social media powstały, żeby nam służyć, powinny być niewielką częścią naszego życia.
Konieczne jest zachowanie zdrowego dystansu do mediów społecznościowych i zamieszczanych tam treści, a także swojej roli w działaniu tego czy innego portalu. Pogoń za wirtualną sławą jest niestety znakiem naszych czasów, więc wyjątkowo powinniśmy uważać, by nie zachłysnąć się facebookową popularnością i nie zgubić w wirze Internetowych powiązań i informacji. Nie warto też bać się relacji z innymi w rzeczywistym świecie. Są o wiele bardziej wartościowe od tych online.