Bo gdzie możemy powiedzieć, co naprawdę myślimy, jak nam jest na świecie?
Boimy się zranić albo, że to nas zranią, odrzucą…
Więc zakładamy maskę zadowolenia, odpowiedzailności, profesjonalizmu, kultury – sami dopowiedzcie jaką jeszcze…
A gdzie możemy być sobą, odsłonić się, naszą podatność na zranienie…
Gdzie możemy powiedzieć o naszych ukrytych przed światem przekonaniach,
obawach, że nie jesteśmy tak fajni jak byśmy chcieli tacy ciekawi, odważni,wolni
o naszych lękach, pragnieniach, wstydzie, złości..
W pracy? Wydaje się to dość ryzykowne, wszak chcemy dobrze wypaść.
W domu? Możliwe, ale czasem tu słyszymy najsurowsze sądy.
W rodzinie? Mogło być, ale czasem stąd pochodzą nasze najgłębsze rany.
Z partnerem, przyjaciółmi? Boimy się, że kiedyś mogliby użyć naszej bezbronności przeciw nam…
Wstydzimy się prawdy o sobie, boimy się jej, boimy się swojej delikatności, mylimy ją ze słabością.
Czujemy się winni, choć dopytani, nie wiemy dokładnie czego.
Nie mówimy tu o winie, za którą można by nas ukarać, ale o wstydzie kradnącym naszą tożsamość i przysłaniającym naszą niewinność i piękno.
I wtedy często dzieje się coś dużo gorszego jeszcze,
przestajemy na wewnętrznego siebie, na swój wenętrzny świat zwracać uwagę, zapominamy o nim…
Zastępujemy naszą prawdziwą wewnetrzną radość ekscytacją i poszukiwaniem uznania.
Zaczynamy wierzyć, że nasze maski to my.
Witajcie w świecie masek.
Tymczasem rzeczywistość >> wewnętrzna i zewnętrzna się różnią czytaj dalej
Możesz przeczytać również >>> o męskiej samotności