„Rozmawiałyśmy z moją siostrą i powiedziała mi, że jeżeli miałaby wybierać między życiem swoich dzieci i męża, bez wahania wybrałaby dzieci. Zrozumiałam wtedy, że nie ma uczucia, które można porównać do miłości matki, chociaż nie do końca potrafiłam sobie je wyobrazić”. – autorka wypowiedzi i jej siostra są nauczycielkami i obie wiedzą, jak bardzo rodzicom zależy na szczęściu swoich dzieci. Wiedzą też niestety z własnego doświadczenia, jak bardzo rodzice potrafią zapominać się i wypierać fakt, że ich dzieci mogą nie być ideałami.
Dumna mama/dumny tata
Kiedy nasze dzieci z malutkiego, słodkiego bobasa zaczynają stawać się osobami z własnym, coraz bardziej wyodrębniającym się charakterem i potrzebami, wkraczamy w etap, kiedy sukcesy naszego dziecka, stają się naszymi sukcesami. Duma bije z nas na wszystkie strony. Wiele z nas spokojnie sobie z tym radzi, niektórzy jednak muszą podzielić się swoją radością z całym światem – na social media widzimy maluchy umazane jedzeniem, spożywające swoje pierwsze posiłki, korzystające z nocnika itd.
Trzeba pamiętać, że bezkrytyczna miłość może się niekiedy zamienić w klapki na oczy. Zaczynamy zakładać, że nasze dziecko jest najmilsze, najładniejsze, najzdolniejsze i najinteligentniejsze. Wierząc w to, pozwalamy, by nasze wymagania rosły – to niebezpieczne, bo przestajemy pozwalać dziecku na popełnianie błędów. Takie wygórowane oczekiwania mogą skrzywdzić nasze dziecko.
Przeczytaj o efekcie Pigmaliona, aby dowiedzieć się, jak oczekiwania otoczenia wpływają na nasz rozwój.
Wymarzony scenariusz
Nierzadko jest tak, że rodzice przerzucają część swoich niespełnionych pragnień o wielkości na swoje dzieci – lekcje baletu, sztuki walki, malarstwo, kółko robotyki. Staramy się zaplanować przyszłość naszych dzieci, bo przecież leży nam na sercu ich dobro. Trzeba jednak pamiętać, że one mają swoje życie (na początku zależne od nas – z czasem coraz mniej) i marzenia, ale to może być już ten moment, w którym ogłuchłeś na wszelkie argumenty z zewnątrz i „wiesz najlepiej”, bo przecież jesteś matką lub ojcem – kto inny miałby mieć racje?
Rodzice funkcjonujący w swoim alternatywnym świecie marzeń, gdzie dziecko jest idealne i czeka je świetlana przyszłość, często są bardzo drażliwi na krytyczne uwagi o swoich dzieciach – niezależnie od tego, od kogo ta uwaga pochodzi. Niestety bywa i tak, że ignorują dobre rady nauczycieli i wychowawców, którzy latami zdobywali wiedzę i doświadczenie na temat nauczania, wychowywania i działania umysłów najmłodszych. Wspieranie swojego dziecka to jedno, jednak odpychanie fachowego wsparcia jest szkodliwe dla dziecka.
Przestrzeń do rozwoju – „pozwól mi to zrobić samemu!”
Pozwalamy sobie na bycie nadopiekuńczymi. Nie możemy zapominać, że nasze dziecko potrzebuje przestrzeni na podejmowanie samodzielnych decyzji i odkrywanie świata na własną rękę. Częścią tego odkrywania jest nauka rozwiązywania własnych problemów, czy podejmowania własnych decyzji. Nie oznacza to oczywiście, że dwunastolatek ma decydować czy chce chodzić na korepetycje, czy nie. Musimy być odpowiedzialni i stanowczy w istotnych kwestiach, ale pokazywać dziecku, że jego zdanie, ma dla nas znaczenie.
Cierpliwość jest kluczowa, bo w wykonywaniu różnych zadań czasami zdarza nam się wyręczać dziecko, kiedy zajmują mu zbyt wiele czasu. W niektórych sytuacjach warto pozwolić młodym troszkę się pomęczyć i pogłówkować. Duma z samodzielnie wykonanej czynności (nawet jeżeli zajęło to dłuższą chwilę) będzie motywowała do kolejnych starań. Sukcesy zachęcają do podejmowania coraz trudniejszych wyzwań i budują odporność dziecka na stres w przypadku zetknięcia z problemem.
Czy nauczyciel ma zawsze rację?
Są tacy rodzice, którzy starają się zrozumieć konflikt z każdej strony – z punktu widzenia swojego dziecka, cudzego, nauczyciela, wychowawcy. Pozwala im to świadomie wychowywać swoje dzieci i sprawiedliwie decydować o tym, czy zasłużyło na karę, czy też w tym przypadku zostało niesłusznie oskarżone. Wiele osób boi się karać czy zarzucać coś swojemu dziecku, bo nie chce zniszczyć poprawnej relacji między nimi, opartej na zaufaniu i miłości. Nie oznacza to jednak, że nie powinniśmy być konsekwentni czy pozwalać się okłamywać, a tym bardziej faworyzować swojego dziecka, nawet kiedy wiemy, że postąpiło niewłaściwie. Nie możemy własnym zachowaniem podsycać jego buntu i motywować do walki z otoczeniem niezależnie od sytuacji – rodzic powinien zachować spokój.
Rzeczywiście, to, że dziecko popadło w konflikt z nauczycielem, nie musi oznaczać, że zachowało się nieprawidłowo, bo dorośli, tak samo zresztą, jak dzieci kierują się niekiedy emocjami lub źle interpretują jakąś sytuację. Uwagi nauczycieli mogą wywoływać wstyd u rodzica, który sam czuje się upominany i ma wrażenie, że wytyka się mu błędy w wychowaniu.
Pewny siebie rodzic zrozumie, że dziecko poza domem może zachowywać się inaczej niż przy rodzicach – szczególnie w okresie dojrzewania. Zanim się obrazi, spróbuje dotrzeć do prawdy – porozmawia i z dzieckiem i z rodzicem, a także będzie baczniej przyglądać się zachowaniu dorastającego młodego człowieka. Narastający stres może utrudniać naszym dzieciom kontrolę ich własnego zachowania, a to często prowadzi do wchodzenia w konflikty – pomocna może być rozmowa, zapewnienie, że dziecko może liczyć na wsparcie i wspólne zastanowienie się nad rozwiązaniem problemu.
Nie jest łatwo odpowiedzieć na pytanie: czego potrzebuje nasze dziecko? Jednak „praca” rodzica polega na zadawaniu sobie go raz na jakiś czas. Dla dobra dziecka nie traktuj nauczyciela jak swojego wroga. Rodzice i nauczyciele nie powinni ze sobą rywalizować, lecz współpracować, aby zapewnić młodym bezpieczne środowisko, w którym będą mogli się rozwijać.
Dowiedz się także, czy warto stawiać dziecko do kąta?