Większość z nas pojęcie katharsis usłyszała podczas lekcji języka polskiego lub historii przy okazji omawiania historii dramatu antycznego. Stworzenie definicji tego zjawiska przypisuje się Arystotelesowi. Katharsis oznacza oczyszczenie – zgodnie z definicją filozofa zadaniem sztuki jest wywołanie wybuchu silnych emocji (trwogi, litości), które następnie opadną, a umysł się oczyści.
Człowiek to nie maszyna
Dlatego czasami pęka, a emocje, które w sobie dusił, uwalniają się i zaczynają przejmować nad nim kontrolę. Dzieje się tak dlatego, że często tłumimy nasze uczucia z różnych powodów – bo nie wypada się z nimi obnosić, bo ktoś ma gorszy humor i to nie jest odpowiedni dzień, żeby się nimi podzielić, wreszcie dlatego, że nie chcemy ich czuć lub się do nich przyznawać.
Udajemy twardych, takich, którzy nigdy się nie poddają i nigdy nie okazują słabości. Niestety tylko dlatego, że założymy sobie, że nie da się nas złamać, nie znaczy, że tak właśnie będzie. My robimy dzielną minę i zakasujemy rękawy, a gdzieś głęboko w nas emocje zaczynają się kotłować. Często nieświadomie szukamy sposobu na ich rozładowanie, odreagowanie. Czasami, mimo że człowiek z natury chce być szczęśliwy, zdarza się, że potrzebujemy zanurzyć się w bólu, cierpieniu, smutku i tęsknocie.
Adoracja cierpienia?
Katharsis polega na rozładowaniu zablokowanych stresów, napięcia, stłumionych emocji, których nie lubimy lub nie chcemy przyjąć do wiadomości. Nie chodzi o to, żeby spędzić wieczór, umartwiając się, wspominając najbardziej przykre wydarzenia z życia i po prostu się smucąc. Katharsis zwykle zbliża się do nas małymi, niespiesznymi krokami – czujemy napięcie, chociaż nie zdajemy sobie sprawy z tego, że możemy wybuchnąć. Nie jest to zresztą histeria – napad złego humoru.
Podczas katharsis emocjonalnego stykamy się z emocjami, które od siebie odepchnąć, przeżywamy je do głębi, poznajemy ich istotę, akceptujemy ich istnienie. Może zaczniesz płakać, bo emocje są takie silne, że nie da się powstrzymać takiej reakcji, może na chwile zapanuje nad Tobą gniew, którego nie da się kontrolować. Zjawisko, chociaż może być dosyć spektakularne, nie jest niebezpieczne, lecz wyzwalające.
W terapii…
Biorąc udział w spotkaniach z terapeutą, możemy z początku odczuwać niepokój, bo obawiamy się, że emocje mogą wziąć górę i sprawią, że logika i ład rozmowy się posypie. Prawda jest taka, że zwłaszcza na początku pracy nad sobą, nawet podjętej z własnej woli, możemy mieć problem ze szczerością, nawet wobec siebie. Człowiek boi się odłożyć swoją tarczę i pokazać się takim, jakim jest. Tymczasem niewiele rzeczy jest tak istotnych, jak szczerość, jeżeli chcemy zmiany na lepsze.
Nie chcemy ujawniać niektórych swoich emocji i odczuć, ale one nadal tam są, schowane w nas przed wzrokiem innych. Nie znikną. Musimy je zobaczyć, pokazać, zaakceptować – wtedy będziemy w stanie w pełni wyrażać swoje emocje. Wiele osób nie chce odczuwać bólu, smutku, złości, zazdrości, tęsknoty, ale są one częścią naszego świata i czynią nas ludźmi. Trudno je zaakceptować, ale dopiero pogodzenie się z tym, że są w naszym życiu, pozwala żyć w pełni. Katharsis emocjonalne jest całkowicie normalnym doświadczeniem w toku procesu terapeutycznego, pomaga się otworzyć i ułatwia wyrażenie siebie. Ono nie czyni Cię słabym, czyni Cię człowiekiem.