Dużo rozmawiamy o emocjach dziecka. Co czuje dziecko, co widzi dziecko, jak dziecko rozumie niektóre kwestie. Uczucia najmłodszych są bardzo ważne, wpływają na to, na jakich dorosłych wyrosną…, ale nie są jedyna sprawa, o której musimy pamiętać, starając się jak najlepiej wychować nowe pokolenie. Bardzo istotne są Wasze emocje – emocje rodziców, którzy każdego dnia zastanawiają się nad sposobem na wychowanie, złotym środkiem, często zapominając o sobie i swojej kondycji psychicznej.
Każdy się czasami denerwuje
Dzieci i rodzice — każdy z nas bywa zmęczony i zirytowany, każdy z nas potrzebuje czasu dla siebie z dala od innych, w każdym z nas narasta czasem gniew. Nie ma nic dziwnego w tym, że złościmy się, kiedy dziecko nie chce zjeść przygotowanego starannie śniadania ani w tym, że nie możemy powstrzymać irytacji, kiedy po całym dniu sprzątania, wieczorem znów widzisz wszędzie rozrzucone zabawki.
Denerwuję się, denerwuję bardzo często, denerwuję się czasami niemal bez przerwy – ja się denerwuję. Nie dziecko mnie denerwuje, to JA SIĘ DENERWUJĘ, bo człowiek się męczy, ma gorsze dni, niekiedy nie wytrzymuje. I to powinno wiedzieć dziecko.
A gdy dziecko mnie denerwuje?
Pewnie słyszeliście na jakichś warsztatach pod tytułem „jak rozmawiać z ludźmi”, żeby nie skupiać swoich negatywnych emocjach i nie kojarzyć ich z osobami, tylko z zachowaniami. Zabroniono nam mówić „Jesteś niemądra/Denerwujesz mnie”. Zamiast tego kazano nam mówić „Twoje zachowanie mnie denerwuję/ Nie podoba mi się, że to robisz”.
Mając to w pamięci, staramy się być rodzicami idealnymi – w domu i na zewnątrz dla innych. Najszczęśliwsi rodzice na świecie… Nie chodzi o to, że rodzicielstwo nie daje szczęścia, a wy nie możecie się tak fantastycznie czuć. Chodzi o to, że boimy się tego magicznego sformułowania „moje dziecko mnie denerwuje”. Chcemy być wyrozumiałymi rodzicami, cierpliwymi, takimi, którego spokoju dziecko nie może zburzyć psotami czy złośliwością. A czasami chciałoby się po prostu usiąść, wypić kawę i powiedzieć na głos, że „moje dziecko mnie denerwuje albo zdenerwowało”. Dorosły człowiek wie przecież, że kochasz swoje dziecko, a denerwuje Cię to, jak się zachowuje. Ty też masz emocje i masz prawo je wyrażać.
Oswajamy swoją złość
Nie jest tak, że jesteśmy cały czas podświadomie zdenerwowani. Katalizatorami naszych wybuchów złości są różne wydarzenia, ale to nasza złość, złość, którą kontrolujemy – czasami nad nią panujemy, innym razem wybuchamy i pozwalamy szaleć swojej złości, potem znów odzyskujemy kontrolę. Nasze emocje podsycają czasami tę złość. Zabieramy ją do swojego domu, do pracy, do szkoły, do naszych znajomych, do partnera, do dzieci.
Łatwo zwalać odpowiedzialność za złość na tych, którzy ją odczuwają. Wydaje się to krótkowzroczne, bo przecież jest tyle rzeczy, tyle bodźców, na które zwalić można winę za tą złość, którą czujemy. Czasami funkcjonujemy na automatycznych myślach, które kiedyś zaistniały w naszej głowie, kiedy mieliśmy gorszy dzień lub kiedy odczuwaliśmy silne emocje. Zapamiętaliśmy, że „on nas nigdy nie słucha”, „ona się nigdy nie nauczy po sobie sprzątać”, „ile razy mam mu jeszcze to tłumaczyć?!”. I codzienność zaczyna być coraz bardziej irytująca, coraz łatwiej wpadamy w złości.
Nieprzyjemne myśli zaczynają się, gdy czegoś nam brakuje
To nie jest tak, że na konkretne zachowania naszych dzieci regularnie reagujemy złością, czasami jesteśmy bardziej wyrozumiali, innym razem mniej. To może być dowód na to, że nie do końca złościmy się na dziecko. Złościmy się jednak. Dlaczego? Nieprzyjemne myśli zaczynają się, gdy mamy jakieś niezaspokojone potrzeby. To może być coś codziennego i zwykłego, jak potrzeba odpoczynku albo głód, brak rozrywki, ale także coś, co doskwiera nam od dawna, jakieś marzenie, które chcielibyśmy spełnić, a na które nie mamy czasu. Złość staje się sygnałem, że czegoś nam brakuje, ale nie zawsze udaje nam się zrozumieć, co kryje się pod tym sygnałem.
Złość może też powstawać z lęku — z obaw, że dziecko czegoś nie umie albo się nigdy nie nauczy, z przekonania, że nigdy nie uda nam się osiągnąć jakiegoś celu lub zadbać o swoje przyjemności. To nie zawsze muszą być przekonania, które istnieją w naszej głowie. Dookoła jest mnóstwo ludzi, które komentuje nas i nasze działania, ocenia i rzuca „przepowiedniami” na różne tematy, a my czasami zaczynamy w część z nich wierzyć.
Nie jestem idealnym rodzicem — możesz się do tego przyznać. Nie jesteś też najprawdopodobniej złym rodzicem. To ty się złościsz, ale nie chodzi o to, żeby się teraz obwiniać i dokładać sobie powodów, żeby czuć się źle. Chodzi o to, żeby przyznać się przed sobą, że pewne uczucia są w nas i wychodzą na zewnątrz, a my możemy spróbować coś z tym zrobić, zamiast czekać, aż inni przestaną nas denerwować.