Mi w moich dresach jest wygodnie

Powszechnym problem, który dotyka wiele par, jest stagnacja.

Stagnacja w związku, wbrew popularnym przekonaniom, nie jest równoznaczna nudzie.

Nuda może być chwilowa, można ją zmniejszyć poprzez doraźnie podjęte działania. Bywa sygnałem ostrzegawczym, ale zazwyczaj jest tylko jednym ze stanów energii w związku, niżem, po którym następuje ponowny wzrost. 

Stagnacja jest zupełnie innym zjawiskiem – oznacza zatrzymanie rozwoju związku, bezruch.

Związki nie są tworami stałymi jak rzeźba na przykład, są żywe i działają na wielu płaszczyznach, fizycznych i psychicznych.

Para rozwija się przez wspólne doświadczenia, dokonania, rozmowy.


O stagnacji mówimy, gdy związek przestaje się rozwijać, pojawia się rutyna, przyzwyczajenie potem obojętność

i zniechęcenie. Czasem mijają długie miesiące i lata zanim zaczynamy to zauważać, pochłonięci codziennymi sprawami.

Częściej biernie obserwujemy proces zamierania, zajęci codziennym życiem.

Zwłaszcza gdy świat przestaje wymagać –  życie w miarę się ustabilizowało.

Nic nas nie pcha do przodu. Owszem, nie jest nam najlepiej w naszej relacji, ale to niech ona, niech on się zmieni.

"Mi w moich dresach jest wygodnie".

Nie reagujemy, godząc się na postępujący rozpad relacji.

Łudzimy się, że samo się jakoś naprawi lub uznajemy, że zmienić się nic nie da.

Dzień po dniu ignorujemy fakt, że coś jest nie tak, że nasz związek chyba nie tak powinien wyglądać.

Zmęczeni obowiązkami siadamy na kanapie –


łatwo jest siedzieć przed telewizorem w zapuszczonych dresach i czekać aż „coś” się zmieni.