Wbrew przekonaniom wielu osób, emocje nie służą do tego, by je tłumić i wypierać. Każdy człowiek powinien być w stanie rozpoznawać własne uczucia, umieć je nazwać i zlokalizować ich przyczynę, a także radzić sobie z nimi w sposób konstruktywny. Obowiązkiem każdego zaangażowanego, odpowiedzialnego rodzica jest nauczenie swojego dziecka otwartego rozmawiania o emocjach. Ale jak to zrobić, skoro dorośli sami często tego nie potrafią?
Początek życia dziecka to dla większości rodziców czysta przyjemność, euforia i fala bezwarunkowej miłości. Jednak im latorośl jest starsza, tym więcej kłopotów i trudności wiąże się z jej wychowaniem. Chyba każda mama oraz tata znają podobne sytuacje: dziecko wpada w szał i rzuca się na podłogę, zanosząc się płaczem, krzyczy, tupie i jest kompletnie nie do okiełznania. Tego typu zachowania budzą ogromną frustrację, ponieważ uwidaczniają przepaść między maluchami a dorosłymi. Ci drudzy kompletnie nie rozumieją odczuć swoich dzieci, a przy tym muszą zmagać się z własnymi, pojawiającymi się wówczas emocjami: złością, rozgoryczeniem, zmęczeniem, a także wstydem, jeśli wybuch zdarzy się w miejscu publicznym. Wielu rodziców odczuwa wówczas pokusę uznania tego typu zachowań za dowód na „niegrzeczność” dzieci i zastosowania kar takich jak stawianie ich do kąta czy wysłanie na „karnego jeżyka”. Tymczasem, choć trudno to zaakceptować, takie sytuacje są zupełnie naturalne i nie w pełni zależą od samego dziecka. Nie możemy traktować swoich pociech niczym małych dorosłych, którzy wszystko rozumieją i zawsze są w stanie panować nad sobą i swoim postępowaniem. Małe dzieci znajdują się na takim etapie rozwoju, że często jeszcze nie rozumieją tego, co się dzieje w ich głowach. Oprócz tego są impulsywne, zwykle nie potrafią panować nad swoją ekspresją i po prostu od razu wyrzucają z siebie wszystkie myśli i emocje. To normalne, że rodzice chcieliby, żeby ich dziecko nie krzyczało, nie urządzało publicznych histerii i zawsze było uśmiechnięte. Jednak warto sobie uświadomić, że w ten sposób wymagamy od swoich pociech, by nie miały emocji lub za wszelką cenę je tłumiły. Nie tędy droga – zdecydowanie lepszym pomysłem będą otwarte rozmowy na temat uczuć, dzięki którym dziecko zrozumie, co odczuwa i być może nauczy się lepiej sobie z tym radzić.
Już około drugiego roku życia dzieci zaczynają mówić o tym, co odczuwają, uczą się rozpoznawać i nazywać własne stany emocjonalne. Nieco później zaczynają interesować się uczuciami innych osób. Oczywiście, w tym wieku to nie dziecko panuje nad emocjami, a one panują nad nim. Jednak nie należy zakładać, że zarządzanie własnymi reakcjami jest umiejętnością, która pojawi się spontanicznie, sama z siebie. Kiedy rozejrzymy się we własnym otoczeniu, z łatwością dostrzeżemy, że wielu dorosłych do dziś nie posiada tej zdolności.
Pierwszym krokiem do nauczenia swojego dziecka radzenia sobie z emocjami jest ich zaakceptowanie. To trudne, bo reakcje kilkulatka potrafią być naprawdę gwałtowne, jednak w takiej sytuacji warto odwołać się do własnych uczuć. Jak często zdarza nam się w złości powiedzieć o kilka słów za dużo? Ile razy postąpiliśmy pochopnie, ponieważ przepełniał nas gniew, smutek czy rozczarowanie? Emocje rządzą życiem wszystkich ludzi, choć reakcje dorosłych wyglądają trochę inaczej niż zachowania ich pociech. A skoro nam samym tak trudno jest panować nad sobą, to jak możemy oczekiwać tego od małego dziecka? Choć nie zawsze podobają nam się jego reakcje, musimy przyznać mu prawo do różnych odczuć i nie wymagać ich bezwzględnego tłumienia. Mówiąc swojemu dziecku: „Nie płacz, przynosisz mi wstyd”, „Chłopcom nie wypada się tak mazgaić” czy „Nikt cię nie będzie lubił, jeśli będziesz tak się wściekał”, komunikujemy mu, że nie może być przy nas szczere i otwarte.
Po drugie, musimy pomóc naszym dzieciom zrozumieć to, co dzieje się w ich wnętrzu. Kilkulatek nie urządza awantury z płaczem i tupaniem, ponieważ jest złośliwy i chce nam dokuczyć. On po prostu odczuwa dyskomfort i wyraża go tak, jak umie. Czuje, że powinien wyrzucić z siebie to, co negatywne, więc to robi. Zadaniem rodziców i opiekunów jest nauczenie go rozróżniania poszczególnych emocji i nazywania ich. Małe dziecko jest w stanie określić tylko, czy czuje się źle, czy dobrze. Z czasem dostrzega różnice pomiędzy strachem, smutkiem czy złością. Następnym razem, kiedy twoje dziecko zacznie krzyczeć i płakać, okaż mu zrozumienie, tłumacząc mu jednocześnie, co się z nim dzieje: „Rozumiem, że jesteś zdenerwowany, bo chciałeś iść na lody, a okazało się, że lodziarnia jest zamknięta. Ja też czasami denerwuję się, kiedy coś idzie nie po mojej myśli, ale nie można z tego powodu krzyczeć”. Pomocne może okazać się również nazywanie swoich uczuć. Zamiast ukrywać przed dzieckiem swoje emocje i mówić, że nic się nie stało, możemy szczerze się do nich przyznać: „Tak, jestem smutna, bo na mnie nakrzyczałeś”, „Jestem zdenerwowana, bo pokłóciłam się z szefem, ale nie martw się. Za chwilę się uspokoję i będziemy mogli razem się pobawić”.